Z miłości do zwierząt?

Skończmy już wreszcie z tym trzymaniem innych gatunków w klatkach, domach, akwariach, terrariach, ogrodach zoologicznych …
Ich naturalnym miejscem bytowania jest ich środowisko naturalne, a nie nasze domy! Najlepiej im będzie w ich naturalnym środowisku, właściwym dla ich gatunku, a nie w wysublimowanym miejscu jakie tworzy im człowiek.
Nic dobrego dla nich nie robimy. Skończmy z tą demagogią, że przy nas mają lepiej. Nie mają!
Odmawiając im prawa do życia na ich zasadach, w ich środowisku, pośród swojego gatunku, odmawiamy im prawa do życia w ogóle.
I nie ma w tym miłości do tych papużek, rybek, ptaków, małpek …
Jest w tym tylko nasza pseudomiłość, która każe nam myśleć tylko o własnej przyjemności.
Zniewalanie innego gatunku nie ma nic wspólnego z miłością czy szacunkiem, za to ma wiele wspólnego z wielkim nadymanym ego, które każe czynić sobie ziemię poddaną.
Tak, wiem, że mam Zulę. I oczywiście nie puszczę jej wolno, gdyż ona nie ma już swojego środowiska naturalnego. Zniszczyliśmy je bezpowrotnie. Ale nie rozmnażam jej. Prawda, że brzmi to strasznie! Nie rozmnażam! Ja pani i władczyni psiego gatunku. Nie rozmnażam, albo wręcz przeciwnie! Część z nas przecież rozmnaża, dla zysku! I część z ochotą i z miłości kupuje te rozmnożone dla zysku stworzenia. Jak nazwalibyśmy taki proceder w odniesieniu do człowieka? Sutenerstwo? Stręczycielstwo! Jest w ogóle nazwa na takie kurestwo?
Ostatnio zapanowała moda pośród gawiedzi na „hodowlane” kosy.
Wiecie po co je ludzie kupują? Dla ich śpiewu! Podobnie jak kanarki, które reklamuje jeden z hodowców: „Dobrze doglądany kanarek będzie cieszył Cię swoim pięknym śpiewem i radosną osobowością przez długi czas!”.
Będzie cieszył cię! Po to kupujemy te stworzenia i gwałcimy ich naturę, by nas cieszyły. Nie, żeby było im lepiej! Mają cieszyć nas!
Porzucając swój gatunek, umierając z nudów w tych luksusowych klateczkach, akwariach czy innych pomieszczeniach, w których je zamykamy, mają przynosić nam radość, przyjemność i zadowolenie.
A wracając do kosów, na jednej z „ptasich” grup zapytano takiego posiadacza, dlaczego trzyma kosa. Odpowiedział, że dla śpiewu!
Jakby nie wystarczyło wyjść do parku czy lasu, żeby ten śpiew usłyszeć!
Czy wiecie, że te biedne kanarki trzymane pojedynczo dla pięknego śpiewu w ich środowisku naturalnym, poza sezonem lęgowym tworzą duże stada, niekiedy liczące setki osobników! Tak! One kochają być w stadzie. Podobnie mają nasze psy, ukochane papugi czy rybki! A my co im zapewniamy? Swoje towarzystwo! I to ograniczone do czasu, gdy jesteśmy w domu, a nie w pracy. Najczęściej te biedne zwierzęta siedzą w pojedynkę, zamknięte w pustych domach, klatkach. I przeraźliwie nudzą się i myślę, że cierpią i gdzieś tam w swoich malutkich lub dużych ciałkach, mają pamięć gatunkową, która sprawia, że one nigdy nie będą szczęśliwe przy nas, że zawsze wybrałyby życie pośród „swoich”.
Gdybym miała moc czynienia cudów dokonałabym tego, który sprawiłby, że ci wszyscy wielbiciele ptasiego klatkowego śpiewu byliby w stanie usłyszeć, o czym te ptaki tak pięknie śpiewają. Bo być może jest to żałosny śpiew za utraconym rajem, a nie radosne trele morele, którego z takim uwielbieniem i zachwytem co niektórzy słuchają.
-alchapisze
Photo by paolo candelo on Unsplash