Blog

Toksyczne matki

grafika Marta Frej Memy

Na szczęście już coraz częściej staje się normą fakt, że dorosłe dzieci nie mieszkają z rodzicami. Na szczęście dla obu stron! I nie ma tutaj znaczenia czy jest to córka czy syn. Na linii matka-dziecko, ta pierwsza bardzo rzadko będzie w stanie zrozumieć, że dziecko nie jest jej własnością, nie jest też jej częścią. Za to jest kompletną, niezależną osobą, która ma prawo do własnego życia, wyborów, poglądów, sposobu ubierania się, wybierania partnerów…Druga strona, czyli syn/córka tkwiąc u boku mamusi, będzie miała olbrzymi problem z przecięciem pępowiny i pójściem własną drogą bez obciążeń, poczucia winy i ogona przeszłości za sobą.

Czasami, gdy już dorosłemu dziecku uda się ta zewnętrzna i wewnętrzna separacja, „kochające” mamusie, pod pozorem matczynej miłości i pomocy… wprowadzają się do swoich dzieci stając się takimi niezastąpionymi elementami ich życia. I powiem Wam jedno. Nie jest to miłość! Jest to podła manipulacja, dalsza kontrola i cicha władza. Pępowina w dalszym ciągu ściśle otacza szyję dziecka dusząc je przy najmniejszej próbie ucieczki.

W kontekście społecznym tego nie widać, bo cóż można zarzucić matce, która poświęca się by pomóc córce/synowi? Toż to sama dobroć takie poświęcenie. Zwłaszcza w naszym kraju, który ciągle jeszcze tkwi pod pręgierzem katolickiego nakazu, który rodzinę i rodziców stawia na jednym z pierwszych miejsc w hierarchii swoich wartości.
Otóż powiem wam, to nie jest sama dobroć. W większości przypadków jest to samo zło, taka nieprzerwana pępowina. Takie matki starające się wyręczyć swoje dzieci w czym tylko mogą, dają im przekaz – jesteś słaba/słaby, beze mnie sobie nie poradzisz. A jak to dziecko ma dowiedzieć się o swojej sile i mocy, gdy mamusia nieustannie wyręcza je we wszystkim, wszystko lepiej wie, wszystko doradzi, zrobi zakupy dla całej rodziny, ugotuje, zajmie się wnukami. Nic tylko wielbić taką mamusię. Nie ma słów uznania dla jej poświęcenia, gdyż przecież zamiast robić to wszystko mogłaby jeszcze ułożyć sobie życie bez tych dzieci. Wejść na inne drogi, poszukać innych perspektyw, zająć się sobą, swoim rozwojem, duchowością, poświęcić pasji lub zbudować swój związek z mężem lub innym partnerem na innych podwalinach niż te, które oparte są na wychowaniu dzieci. Ale ona rezygnuje z siebie, by pomóc dzieciom! By je obsługiwać niczym święte krowy. Tak, tak! To was również dotyczy szanowne dzieci. Wy też tkwicie w tym toksycznym układzie. Idziecie na łatwiznę. Pozwalacie tym matkom by odbierały wam wasze życie, gdyż jest wam tak wygodniej. Gdyż zamiast wziąć się z życiem za barki, pościerać z nim trochę co was zahartuje i niczym świetna przyprawa doda smaku waszym dniom, wy wolicie iść na łatwiznę. I tkwicie we wzajemnym uzależnieniu aż do grobowej deski którejś ze stron.

Więc jeśli mogę coś doradzić w tym temacie, nie narażając się od razu na uwagi, że skoro nie mam dzieci to i głosu zabrać nie mogę, co tylko świadczy o fakcie, że będąc córką i do tego jeszcze singielką, w tym kraju nadal jestem na marginesie; powiem: Czcij ojca swego i matkę swoją, ale siebie zawsze postaw na pierwszym miejscu, gdyż bitwa toczy się o twoje życie.

-alchapisze
– grafika Marta Frej Memy <3

7
Udostępnij post